Spokojny środek nocy przerwał mi dźwięk dzwoniącego telefonu. Rzucając okiem na zegarek wyłapałam, że jest 2:38. Odbieram i nieco niepewnym, załamanym głosem:
- Tak?
- Nikola? - usłyszałam. Już wiedziałam, kto dzwoni. To on, Filip, koleś którego kochałam i kocham nadal. Powróciły wspomnienia, wspólne chwile. - Jesteś? - spytał ponownie.
Mój głos załamał się. Skąd Filip wytrzasnął mój nowy numer? Myśli powracały, jednak trzeba było dać znak życia.
- Tak, tak. Z kim rozmawiam? - zapytałam udając głupią.
- Filip.. Już mnie nie poznajesz?
- Aaa, to Ty.. - parsknęłam udając nieprzejętą. - Co jest, że dzwonisz o tej porze?
- Słuchaj no, jestem tu w pobliżu, mógłbym wstąpić do Ciebie na chwilę?
- Jasne, już wychodzę.. Założyłam na nogi najeczki, które świetnie komponowały się z moją piżamą i wybiegłam.
Filip czekał już przed moim domem, miał kaptur na głowie, więc niewyraźnie widziałam jego twarz. Rzuciłam szybkie "siema", złapałam go za rękę i przyprowadziłam do swojego pokoju. Zapaliłam światło. Nie poznałam go. Filip, totalnie zmasakrowany, z rozciętą brwią, krwią rozlaną po twarzy..
- Bo ja.. Spotkałem Michała. Michał to Twój kumpel..
- Przyjaciel - powiedziałam, wtrącając się.
- No i znowu chodziło o ciebie. Tak, zachowałem się jak szczeniak, wiem. Ale.. Nikola... Ja cię kocham. Odwróciłam głowę, wszystko powróciło. Jego zapach, namiętne pocałunki, rozmowy i spotkania. Ale jednak udawałam obojętną. W końcu ten komu zależy bardziej, przegrywa.
- Czekaj! - rzuciłam szybko i wyszłam z pokoju.
Nie było mnie dobre 10 minut, w końcu musiałam zgarnąć jakąś wodę utlenioną, bandaż i plastry. Kiedy wróciłam, zobaczyłam, jak Filip ściska w dłoni moje zdjęcie i uważnie się mu przygląda. Kiedy weszłam, odłożył je na miejsce, a ja udawałam, że nie widzę itd.
Podeszłam bliżej i usiadłam mu na kolanach.
- Przechyl głowę do tyłu, teraz będzie trochę boleć. - odkręciłam buteleczkę z wodą utlenioną i polałam skaleczenia na twarzy. Udawał twardziela, choć wiem, że bolało w cholerę. No, już. Powiedziałam, ocierając mu twarz gazą i naklejając ostatni plaster na rozcięcie. "Będziesz żył" - rzuciłam ironicznie.
Wstałam, jednak Filip przyciągnął mnie do siebie.
- Dziękuję - szepnął, po czym jego usta spotkały się z moimi. Nie wyrywałam się, chciałam tego, już od dawna. Wszystko działo się tak szybko. Nie dowierzałam, że to ten sam Filip. Mimo, że znowu skończyło się tak samo, że znowu ma zatarg z Michałem, że znowu się pokłócili, Filipa kochałam nadal.
- Kocham Cię. - wyszeptał.
- Filip, wiesz, że trudno mi teraz trudno mi to wszytsko ogarnąć.. Ja.. - próbowałam wymigać się od powiedzenia tych samych słów, co on.
- Wiem skarbie, nic nie mów.
Objęłam jego twarz rękoma i odwdzięczyłam się szczerym pocałunkiem, po czym wstałam i usiadłam na moim łóżku.
- Podejdź. - powiedziałam.
Filip wstał, usiadł obok mnie, przytulił. Uwielbiałam te gesty, przytulania, pocałunki. To nadal żyło we mnie, choć już dawno chciałam zapomnieć. Leżeliśmy tak dobrą godzinę, nie rozmawiając. Mi wystarczała tylko jego osoba. Nie potrzebowałam nic więcej. Jemu wystarczałam tylko ja. Pierwszy raz wszystko było tak idealne.
- Ja już pójdę. W końcu twoi rodzice zaraz wstaną i nie wiem czy będą zachwyceni widząc tego samego "łotra", razem z ich córką.
- Rodziców nie ma. Wracają dopiero w czwartek..
- Nieważne. Ja i tak już pójdę. Spotkamy się jutro. Ruiny tej starej chaty za moim osiedlem, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć..
- To o 22, jutro? Tzn już dzisiaj..
- Nie ma sprawy. - szepnęłam.
Znowu podszedł, objął mnie rękoma i obdarzył pocałunkiem.
- Dziękuję Ci - usłyszałam "na do widzenia".
Filip poszedł, a ja zostałam z jego zapachem na dłoniach. Było coś ok 5, więc położyłam się na 3 godzinki. Muszę teraz wstawać wcześniej, w końcu mam cały dom do ogarnięcia, a o 11 lecę z Michałem na zakupy. Kurwa.. Z Michałem. Ciekawe, czy pochwali się bójką. No nic, zobaczymy - pomyślałam i zasnęłam, sama nie wiedząc kiedy.
Otworzyłam oczy, była już 10. Dwie godziny poślizgu. Znowu to samo, wszystko na szybko. 15-minutowa kąpiel, ogarnięcie włosów, śniadanie w wersji "light", szybkie wskoczenie w łaszki. Zdążyłam wziąć tylko torbę do której na szybko wrzuciłam telefon, fajki, portfel i klucze. Biegiem udałam się pod galerię, bo tam miał czekać Michał.
Był już, nawet nie zmartwił się moim półgodzinnym spóźnieniem, stwierdził tylko, że jestem śpiochem. Nie mówiłam mu nic o tym, że zerwałam kolejną noc, śpiąc niewiele. Nieźle by się wkurzył, że znowu spotkałam się z Filipem, gościem, który "jeszcze nie raz złamie mi serce", jak mawiał Michał.
Chodziliśmy po sklepach, dłuugo, dłuugo, obkupiliśmy się, po czym Michał odprowadził mnie pod dom. Kiedy odwrócił się, odpaliłam papierosa i ruszyłam w stronę drzwi.
- Ej! - usłyszałam ponownie. Za mną znowu był Michał, wyrwał mi papierosa, po czym stwierdził, że jak jeszcze raz zapalę, policzymy się inaczej. Blablabla. Znowu mi matkuje. No coż, bywa.
Wpadłam do domu, upichciłam sobie obiad, poleżałam chwilę. Teraz piszę, bo czuję, że później nie będę miała czasu. W końcu o 22 jestem umówiona z Filipem..
Ostatnio coraz lepiej mi się układa. Coś nowego.. Mhm, kończę notkę, muszę trochę ogarnąć dom, w końcu obiecałam rodzicom. Odezwę się jutro, BAJ ! : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz