poniedziałek, 18 lipca 2011

6.

Czasami przychodzi moment, w którym zdajesz sobie sprawę, że mimo faktu posiadania wszystkiego - nie masz nic. zero życia, szczęścia. miłość robi się sztuczna, przyjaźń zanika, a Ty nadal powracasz myślami do przeszłości.
Taka była wczorajsza noc. Bezsenna, zakrapiana wódką, łzami
Przed wieczorem widziałam Filipa, z jakąś laską. Szli osiedlem, on obejmował ją w talii. Rozmawiali, widocznie o czymś bardziej wesołym, niżeli ja wtedy śmiałam być. Nigdy bym nie przypuszczała. Każdy, ale nie on. Zapewniał, że kocha, że nie opuści. Nawet nie wiem kim była ta laska. Nie znam jej, nie kojarzę twarzy. Już jej nienawidzę. Przepraszam.

poniedziałek, 11 lipca 2011

5.

Dzisiaj zebrało mi się na sentymenty. Przeszło godzinę siedziałam na tarasie z kubkiem gorącej kawy. Rozmyślałam. I wiecie co? Nie warto wracać do przeszłości. Jaka zła by nie była, nie wspominajcie. Wspomnienia bolą. Wtedy wszystko powraca. Uczucia, myśli, chwile. A to nie o to chodzi. Trzeba zająć się światem tu i teraz, a nie analizować przeszłość.

Jak na razie deszcz, deszcz i deszcz. Chcę być sama. Przynajmniej do 18. Właśnie wtedy mam się spotkać z Filipem.. Chcę go.. Pragnę...

piątek, 8 lipca 2011

4.

Osiem godzinek czystego snu. Oj tak, tego mi było trzeba. A jeśli sen urozmaica ci postać najukochańszego, wiedz, że możesz czuć się najwspanialej na świecie. Dzisiejszy dzień miałam spędzić w domu, bo nie mialam innych planów. Około południa poszłam jednak na próbę z ekipą, w końcu niedługo walka taneczna - a my nie możemy jeszcze bardziej zniżać poziomu. Mam tańczyć solówkę, nie wiem czy to dźwignę. Mhm.
Coś około 16, w tym samym składzie wyruszyliśmy do kina, na jakąś tam komedię. Nie bardzo zczaiłam, jaki to był film, i o czym. W kinie zajęta byłam pisaniem z Filipem. I to z Nim byłam myślami. W rozkminianiu raz na jakiś czas przeszkadzał mi śmiech siedzących wokół mnie ludzi. Ale nie zwracałam nawet na to uwagi. Nie miałam czasu.
Do domu wróciłam około dziewiętnastej. Zaplanowałam sobie "wieczór dla siebie". Założyłam na siebie jakąś duuużo za dużą koszulkę, włosy związałam w koka i rozłożyłam się na swoim łóżku, upajając myśli tekstami elda i piha. Rozkminiałam cały ten rynsztok, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, ale pobiegłam do drzwi totalnie nieogarnięta. Otwieram.
- Jak księżniczka - usłyszałam z ust Filipa.
- Jaka znowu księżniczka.. - odpowiedziałam, wybuchając śmiechem.
- Śliczna księżniczka - rzekł Filip i obejmując mnie w talii, zaczął całować po szyi.
- Kocie, może wejdziemy do środka? - powiedziałam uśmiechnięta i zaciągnęłam Filipa do pokoju. - A tak wgl, to co Ty tu robisz? Miałeś mieć podobno jakąś "sprawę".
- To jest ta sprawa. - odparł.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a później Filip zaciągnął mnie do kuchni, zawiązał mi oczy chustą i kazał czekać. W sumie nie miałam nic przeciwko, ale nie do codziennych zachowań należy siedzenie dobrą godzinę z opaską na oczach. Cóż, dla niego - wszystko. Kiedy już zaczęłam przeklinać i burzyć się, Filip odwiązał mi to coś z oczu, a ja zobaczyłam przygotowaną na stole kolację.
- Dziękuję! - krzyknęłam, totalnie zaskoczona, że Filip potrafi sam coś przygotować.
Po kolacji wybraliśmy się na długi spacer.
I nie ważne, że padał deszcz.
Nie ważne też, że ulice były puste.
Byłeś Ty - było wszystko. ♥

środa, 6 lipca 2011

3.

Na zegarku druga, a ja siedzę i nadal żyję spotkaniem z Filipem. Może to wszystko było niepotrzebne? Po raz kolejny nie będę spała nocami, jak znowu nam nie wyjdzie? Mimo wszystko, nie żałuję. Te kilka godzin uważam za najpiękniejszy fakt do jarania się Filipem. Pożądam go jak cholera, nigdy czegoś takiego nie czułam.
Kiedy wracaliśmy z ruin, troche się rozpadało i Filip dał mi swoją bluzę. Mam ją teraz na sobie. Uwielbiam Jego zapach.
Nie mam nic do powiedzenia. Siedzę na tarasie, z fajką w dłoni i laptopem na kolanach. Nie mam na nic ochoty, wszystko to co chciałam, dostałam na własność. Dobranoc.

wtorek, 5 lipca 2011

2.

Spokojny środek nocy przerwał mi dźwięk dzwoniącego telefonu. Rzucając okiem na zegarek wyłapałam, że jest 2:38. Odbieram i nieco niepewnym, załamanym głosem:
- Tak?
- Nikola? - usłyszałam. Już wiedziałam, kto dzwoni. To on, Filip, koleś którego kochałam i kocham nadal. Powróciły wspomnienia, wspólne chwile. - Jesteś? - spytał ponownie.
Mój głos załamał się. Skąd Filip wytrzasnął mój nowy numer? Myśli powracały, jednak trzeba było dać znak życia.
- Tak, tak. Z kim rozmawiam? - zapytałam udając głupią.
- Filip.. Już mnie nie poznajesz?
- Aaa, to Ty.. - parsknęłam udając nieprzejętą. - Co jest, że dzwonisz o tej porze?
- Słuchaj no, jestem tu w pobliżu, mógłbym wstąpić do Ciebie na chwilę?
- Jasne, już wychodzę.. Założyłam na nogi najeczki, które świetnie komponowały się z moją piżamą i wybiegłam.
Filip czekał już przed moim domem, miał kaptur na głowie, więc niewyraźnie widziałam jego twarz. Rzuciłam szybkie "siema", złapałam go za rękę i przyprowadziłam do swojego pokoju. Zapaliłam światło. Nie poznałam go. Filip, totalnie zmasakrowany, z rozciętą brwią, krwią rozlaną po twarzy..
- Bo ja.. Spotkałem Michała. Michał to Twój kumpel..
- Przyjaciel - powiedziałam, wtrącając się.
- No i znowu chodziło o ciebie. Tak, zachowałem się jak szczeniak, wiem. Ale.. Nikola... Ja cię kocham. Odwróciłam głowę, wszystko powróciło. Jego zapach, namiętne pocałunki, rozmowy i spotkania. Ale jednak udawałam obojętną. W końcu ten komu zależy bardziej, przegrywa.
- Czekaj! - rzuciłam szybko i wyszłam z pokoju.
Nie było mnie dobre 10 minut, w końcu musiałam zgarnąć jakąś wodę utlenioną, bandaż i plastry. Kiedy wróciłam, zobaczyłam, jak Filip ściska w dłoni moje zdjęcie i uważnie się mu przygląda. Kiedy weszłam, odłożył je na miejsce, a ja udawałam, że nie widzę itd.
Podeszłam bliżej i usiadłam mu na kolanach.
- Przechyl głowę do tyłu, teraz będzie trochę boleć. - odkręciłam buteleczkę z wodą utlenioną i polałam skaleczenia na twarzy. Udawał twardziela, choć wiem, że bolało w cholerę. No, już. Powiedziałam, ocierając mu twarz gazą i naklejając ostatni plaster na rozcięcie. "Będziesz żył" - rzuciłam ironicznie.
Wstałam, jednak Filip przyciągnął mnie do siebie.
- Dziękuję - szepnął, po czym jego usta spotkały się z moimi. Nie wyrywałam się, chciałam tego, już od dawna. Wszystko działo się tak szybko. Nie dowierzałam, że to ten sam Filip. Mimo, że znowu skończyło się tak samo, że znowu ma zatarg z Michałem, że znowu się pokłócili, Filipa kochałam nadal.
- Kocham Cię. - wyszeptał.
- Filip, wiesz, że trudno mi teraz trudno mi to wszytsko ogarnąć.. Ja.. - próbowałam wymigać się od powiedzenia tych samych słów, co on.
- Wiem skarbie, nic nie mów.
Objęłam jego twarz rękoma i odwdzięczyłam się szczerym pocałunkiem, po czym wstałam i usiadłam na moim łóżku.
- Podejdź. - powiedziałam.
Filip wstał, usiadł obok mnie, przytulił. Uwielbiałam te gesty, przytulania, pocałunki. To nadal żyło we mnie, choć już dawno chciałam zapomnieć. Leżeliśmy tak dobrą godzinę, nie rozmawiając. Mi wystarczała tylko jego osoba.  Nie potrzebowałam nic więcej. Jemu wystarczałam tylko ja. Pierwszy raz wszystko było tak idealne.
- Ja już pójdę. W końcu twoi rodzice zaraz wstaną i nie wiem czy będą zachwyceni widząc tego samego "łotra", razem z ich córką.
- Rodziców nie ma. Wracają dopiero w czwartek..
- Nieważne. Ja i tak już pójdę. Spotkamy się jutro. Ruiny tej starej chaty za moim osiedlem, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć..
- To o 22, jutro? Tzn już dzisiaj..
- Nie ma sprawy. - szepnęłam.
Znowu podszedł, objął mnie rękoma i obdarzył pocałunkiem.
- Dziękuję Ci - usłyszałam "na do widzenia".
Filip poszedł, a ja zostałam z jego zapachem na dłoniach. Było coś ok 5, więc położyłam się na 3 godzinki. Muszę teraz wstawać wcześniej, w końcu mam cały dom do ogarnięcia, a o 11 lecę z Michałem na zakupy. Kurwa.. Z Michałem. Ciekawe, czy pochwali się bójką. No nic, zobaczymy - pomyślałam i zasnęłam, sama nie wiedząc kiedy.



Otworzyłam oczy, była już 10. Dwie godziny poślizgu. Znowu to samo, wszystko na szybko. 15-minutowa kąpiel, ogarnięcie włosów, śniadanie w wersji "light", szybkie wskoczenie w łaszki. Zdążyłam wziąć tylko torbę do której na szybko wrzuciłam telefon, fajki, portfel i klucze. Biegiem udałam się pod galerię, bo tam miał czekać Michał.
Był już, nawet nie zmartwił się moim półgodzinnym spóźnieniem, stwierdził tylko, że jestem śpiochem. Nie mówiłam mu nic o tym, że zerwałam kolejną noc, śpiąc niewiele. Nieźle by się wkurzył, że znowu spotkałam się z Filipem, gościem, który "jeszcze nie raz złamie mi serce", jak mawiał Michał.
Chodziliśmy po sklepach, dłuugo, dłuugo, obkupiliśmy się, po czym Michał odprowadził mnie pod dom. Kiedy odwrócił się, odpaliłam papierosa i ruszyłam w stronę drzwi.
- Ej! - usłyszałam ponownie. Za mną znowu był Michał, wyrwał mi papierosa, po czym stwierdził, że jak jeszcze raz zapalę, policzymy się inaczej. Blablabla. Znowu mi matkuje. No coż, bywa.
Wpadłam do domu, upichciłam sobie obiad, poleżałam chwilę. Teraz piszę, bo czuję, że później nie będę miała czasu. W końcu o 22 jestem umówiona z Filipem..

Ostatnio coraz lepiej mi się układa. Coś nowego.. Mhm, kończę notkę, muszę trochę ogarnąć dom, w końcu obiecałam rodzicom. Odezwę się jutro, BAJ ! : )

poniedziałek, 4 lipca 2011

1.

Ledwo ogarnięta po wczorajszej imprezie, ale wstałam. Obiecałam ekipie, że przyjdę na trening. Totalnie zmasakrowana (w końcu nie zawsze tańczymy 5h bez żadnej przerwy) wracałam przez miasto, sama. Poczułam objęcie w talii, odwróciłam się. Michał, to był on. Zapomniałam, że obiecałam mu wypad do galerii, więc umówiliśmy się na jutro, a dzisiaj wieczorem mieliśmy wyskoczyć do parku, na spacer. Była 19, więc miałam jakieś dwie godzinki na ogarnięcie się. Wpadłam do domu i na wstępie dostałam kilkuminutową litanię od mamy na temat: "dlaczego nie wolno wychodzić z domu bez śniadania, czy obiadu". Na szczęście poinformowałam ją, że zjadłam coś na mieście, i nie ma czym się przejmować, że sama dam sobie rade, że umiem się troszczyć o siebie, że w końcu mam 17 lat, że bla bla bla... Zrozumiała i mogłam iść do siebie. Rzuciłam się na łóżko, i leżałam tak przez pół godzinki, żeby trochę odpocząć. Później jednak trzeba było się trochę sprężyć. Szybka kąpiel, ogarnięcie włosów, wskoczenie w jakieś wygodne ciuchy, i takie tam. Wybiegłam z domu. Wszystko tak na szybko, że zapomniałam telefonu. Nie ważne, nie był mi on potrzebny, bo Michał już na mnie czekał. Wybraliśmy się na długi, dwugodzinny spacer, po czym Misiek odprowadził mnie do domu. Wszedł jeszcze na chwilę,  trochę pogadaliśmy.. Okazało się, że wszystko przeciągnęło się do pierwszej, a Michał o 24 miał być na chacie, bo jakąś karę ma, czy coś. Więc pożegnaliśmy się szybko. Mamy się spotkać jutro o 11. No nic, lecę się kąpać, i później troche odespać, w końcu ostatniej nocy spałam tylko półtorej godziny.